CATEGORII DOCUMENTE |
Bulgara | Ceha slovaca | Croata | Engleza | Estona | Finlandeza | Franceza |
Germana | Italiana | Letona | Lituaniana | Maghiara | Olandeza | Poloneza |
Sarba | Slovena | Spaniola | Suedeza | Turca | Ucraineana |
DOCUMENTE SIMILARE |
|
Największy wróg Hitlera - cz. IV
Aktorzy:
Wilhelm Canaris - Jerzy Kamas
Walter Schellenberg - Krzysztof Kowalewski
Cesare Ame, szef włoskiego wywiadu - Marek Perepeczko
Hans Folke, policjant - Witold Pyrkosz
Kobieta - Małgorzata Foremniak
Mężczyzna - Wiktor Zborowski
Przez wiele lat admirał
Wilhelm Canaris, który od 1935 roku kierował wywiadem i kontrwywiadem
wojskowym Abwehra, usiłował usunąć Hitlera.
Uważał, że rządy dyktatora doprowadzą Niemcy do zguby.
Jednakże zamach stanu był niemożliwy, gdyż führer
odnosił wielkie zwycięstwa: Wehrmacht pod jego rozkazami podbił
Polskę, później Danię i Norwegię, pokonał Belgię,
Holandię i Francję, zmusił do rozpaczliwej obrony Wielką
Brytanię, zajął Grecję i Jugosławię, a w 1941
roku doszedł do Moskwy.
Canaris jednak wiedział, że los wojny odwróci się i będzie
mógł zrealizować swój plan, aby ocalić Niemcy.
Ten czas nadszedł w końcu 1942 roku.
Listopadowa noc w Stalingradzie była bardzo zimna.
Ciemności co chwilę przerywały świetliste sznury pocisków
smugowych albo gwałtowne rozbłyski wybuchów. O trzeciej nad ranem
bitewne światła zaczynały przygasać. Stalingrad
uspokajał się, jakby atakujący i atakowani szykowali się do
odpoczynku, choć na dobre cisza zapadała dopiero koło
piątej.
Tej nocy, 19 listopada 1942 roku, stało się coś dziwnego.
Najpierw był wielki błysk rozlewający się na północnym
niebie. Potem dał się słyszeć grzmot. Daleki,
przytłumiony gasł powoli. Żołnierze drzemiący w
okopach, otuleni w waciaki, pledy i papiery unieśli głowy. To
musiała być burza, ale w listopadzie nad stepem nie przechodzą
burze! Nigdy.
Po chwili znów ten sam błysk rozświetlił północne niebo. I
ten sam stłumiony grzmot dobiegł ich uszu. Podnieśli się.
Nikt nie mógł się mylić: 'Nasi ruszyli'!
O świcie 19 listopada na północ od miasta uderzyły wojska dwóch
radzieckich frontów. Wkrótce na południe od Stalingradu
rozpoczęła się ofensywa trzeciego frontu. Po trzech dniach
zaciętych walk wielkie kleszcze radzieckich dywizji
połączyły się zamykając w okrążeniu 6
armię generała Paulusa i część 4 armii pancernej
generała Hotha. Pierścień wojsk radzieckich był słaby.
Uderzenie niemieckie mogło go rozerwać. Tymczasem 6 armia
pozostała w okrążeniu. Dlaczego?
To Hitler zadecydował: '6 armia zajmie pozycje jeża i
będzie oczekiwała na pomoc z zewnątrz'.
Dlaczego tak postąpił?
Kilka tygodni wcześniej obiecał narodowi, że wojska nie
cofną się spod Stalingradu i to miasto, noszące imię
znienawidzonego bolszewika, padnie pod niemieckimi ciosami. Jakże
więc mógł zaaprobować wycofanie swoich wojsk?
Tak zaczęła się tragedia 278 tysięcy żołnierzy
niemieckich i wojsk sojuszniczych, którzy znaleźli się w
okrążeniu, na obszarze o długości 60 kilometrów i
szerokości 40 kilometrów.
Ta armia zużywała każdego dnia około czterystu ton
amunicji, paliwa i żywności, którą dowoziło 17-18
pociągów towarowych. Przecięcie przez Armię Czerwoną dróg i
linii kolejowych sprawiło, że taką ilość zaopatrzenia
musiałyby dostarczać samoloty.
W końcu listopada temperatura spadła do 35o Celsjusza poniżej
zera. Zaczynały się zamiecie śnieżne. Mróz ograniczył
sprawność niemieckiego lotnictwa i liczbę samolotów, które
udało się uruchomić i przygotować do lotu. W rezultacie
okrążona armia Paulusa otrzymywała każdego dnia 90 ton
zaopatrzenia zamiast niezbędnych 400!
Zapasy nikły w oczach. Siły niemieckich wojsk wyczerpywały
się i było oczywiste, że po kilku tygodniach
wynędzniała armia nie będzie mogła odeprzeć
radzieckiego uderzenia.
Hitler
upierał się: '6 armia musi trwać na pozycjach, jeżeli nawet
nie zdołam zlikwidować okrążenia aż do wiosny!'.
Wydał wyrok na cała armię.
24 grudnia 1942 roku ponownie ograniczono racje żywnościowe dla
żołnierzy. Na obiad dostawali ryż lub odrobinę mięsa
końskiego. Na kolację: 200 gramów chleba, dwie kulki mięsa
końskiego, 20 gramów masła i kawę. Wiadomo było, że
zapasów na długo nie wystarczy i lada dzień trzeba będzie
ponownie zmniejszyć racje.
Nadchodził czas ostatecznego rozstrzygnięcia, które miało
zważyć na biegu całej wojny.
10 stycznia 1943 roku o
godzinie 8.05 siedem tysięcy radzieckich dział i moździerzy
otworzyło zmasowany ogień na pozycje niemieckiej 6 armii. Po 55
minutach ogniowej nawały uderzyły dwie radzieckie armie.
22 stycznia o godzinie 16.00 generał Paulus depeszował do Hitlera:
'Nie ma już szans powstrzymania naporu Rosjan. Nie jest możliwe
otrzymanie amunicji od sąsiednich frontów. Żywność
kończy się. Ponad 12 000 rannych pozostaje bez opieki. Jaki rozkaz
powinienem wydać żołnierzom, którzy nie mają amunicji i
są pod zmasowanym ogniem artylerii, czołgów i piechoty?'
Hitler nie odpowiedział, lecz mianował Paulusa feldmarszałkiem.
Na nic zdał się ten gest.
31 stycznia 1943 roku feldmarszałek Paulus poddał jednostki
południowej grupy.
Dwa dni później opór ostatnich oddziałów niemieckich został
zmiażdżony. Pod Stalingradem zginęło 147 000 Niemców i
żołnierzy wojsk sojuszniczych, 91 tysięcy oddało się
do niewoli, w tym 24 generałów. Rosjanie zdobyli 6 tysięcy dział
i 60 tysięcy pojazdów motorowych.
Armia Czerwona przejęła inicjatywę strategiczną na froncie
wschodnim.
Dla Niemców sytuacja była tym trudniejsza, że wojska alianckie
wylądowały w Afryce i było oczywiste, że stamtąd lada
miesiąc uderzą na południową Europę.
Nawet ci z niemieckich oficerów, którzy bezgranicznie wierzyli Hitlerowi,
zrozumieli, że wojna jest przegrana, a naród, dla którego walczyli, czeka
zguba. Wiosek był oczywisty: należy pozbyć się führera,
powołać nowy rząd i podjąć rokowania pokojowe z
aliantami.
Pierwszą próbę zabicia Hitlera podjęli oficerowie z dowództwa
Grupy Armii 'B' w rejonie Połtawy, gdzie Hitler miał
przybyć 17 lutego 1943 roku, a więc dwa tygodnie po klęsce
stalingradzkiej. Generał Hubert Lanz i generał-major Hans Speidel
gotowi byli zastrzelić Hitlera, gdy tylko wysiądzie z samolotu.
Jednakże führer zmienił plan i zamiast do Połtawy poleciał
wizytować oddziały w Zaporożu.
Niespełna miesiąc później, w marcu 1943 roku admirał
Wilhelm Canaris przekazał bombę z zapalnikiem chemicznym zamachowcom
z dowództwa Grupy Armii 'Południe'. Jednemu z nich, hrabiemu
Fabianowi von Schlabrendorffowi, udało się dostarczyć bombę
na pokład samolotu, którym Hitler wracał do Wilczego Szańca,
lecz wybuch nie nastąpił, gdyż odrobina wody w zapalniku
zamarzła i unieruchomiła iglicę.
Spiskowcy nie rezygnowali. Dowiedzieli się, że 21 marca 1943 roku
Hitler przybędzie na uroczystości Dnia Bohatera, które miały
odbyć się w Muzeum Wojny w Berlinie. Zamach miał
przeprowadzić oficer Abwehry pułkownik Rudolf-Christov von Gersdorff.
Starannie przygotował się do zamachu. Zaplanował, że
zainstaluje bombę w mównicy.
Udał się do muzeum. Tam ustalił, że Hitler będzie
przemawiać na dziedzińcu przykrytym szklanym dachem. Istniało
więc niebezpieczeństwo, że fala wybuchowa rozproszy się
szybko, nie czyniąc szkody mówcy. Ale nie to było najważniejszym
zmartwieniem zamachowca.
Miejsce wystąpienia było bacznie strzeżone przez esesmanów i
tajniaków. Gersdorff nie miał żadnej możliwości podejścia
do mównicy i zamontowania tam bomby. Podjął wówczas heroiczną
decyzję: postanowił, że będzie szedł obok Hitlera z
bombą w kieszeni płaszcza i wysadzi się z nim w powietrze.
21 marca pułkownik von Gersdorff stanął przed wejściem do
Muzeum wśród dygnitarzy, którzy mieli powitać führera. W kieszeni
płaszcza miał metalowe pudełko. Z górnej ścianki tego
pudełka wystawał pręt. Mocne naciśnięcie miało
uruchomić chemiczny zapalnik.
Hitler przybył do Berlin Zeughaus, gdzie mieściło się
Muzeum Wojny wprost z Kancelarii Rzeszy. Po krótki powitaniu przez
najwyższych oficerów Wehrmachtu i SS skierował się na
dziedziniec, gdzie ustawiono mównicę. Przemawiał krótko, orkiestra
zagrała hymn i Hitler ruszył w stronę drzwi prowadzących do
wielkiej sali muzeum, gdzie przygotowano ekspozycję zdobycznego
sprzętu radzieckiego. Stojący przy drzwiach pułkownik von
Gersdorff wsunął lewą dłoń do kieszeni płaszcza i
wyczuł palcami pręt. Nacisnął go. Szklana fiolka
została zgnieciona i kwas zaczął przeżerać miedziany
drut trzymający sprężynę iglicy. Po dziesięciu
minutach drut zerwałby się, a uwolniona sprężyna
pchnęłaby iglicę na spłonkę inicjując wybuch.
Gersdorff starał się być blisko Hitlera. Mijały minuty.
Führer był dziwnie niespokojny, jakby wyczuwał niebezpieczeństwo.
Prawie nie zatrzymywał się przy eksponatach. Nagle pożegnał
się i szybko ruszył do wyjścia. Nikt nie mógł go
zatrzymać.
Do wybuchu pozostało jeszcze 7 minut, a na sali nie było już
Hitlera. Gersdorf rzucił się do drzwi toalety, aby tam rozbroić
bombę. Trzęsącymi się rękami odkręcił cztery
wkręty mocujące pokrywę i wydobył z wnętrza zapalnik.
Rozłożył go zanim uwolniona sprężyna spowodowała
wybuch spłonki. Części wrzucił do sedesu.
Admirał Wilhelm Canaris przegrał kolejna rundę. Tak wiele razy
próbował obalić i zabić Hitlera. Nie udawało się to,
jakby rzeczywiście los chronił tyrana i starał się
zniszczyć spiskowców. Wkrótce Canaris znalazł się w
śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Wieczór był zimny, a
dokuczliwy wiosenny deszcz nasilał się. Policjant Hans Folke
zsiadł z roweru. Miał już dość patrolowania
wymarłych uliczek. Postanowił zajść na chwilę do
gospody Kamappa, ale widok zamkniętych okiennic przypomniał mu,
że zaprzyjaźnionemu restauratorowi zmarła żona i na znak
żałoby jedyny w miasteczku lokal z piwem i wódką był
zamknięty. Folke westchnął i skierował się w
stronę dworca, gdzie bar powinien być jeszcze otwarty i można było
tam dostać herbaty.
Wszedł na peron i oparł rower o ścianę dworcowego budynku.
Zaczął otrząsać mokry płaszcz, gdy wzrok jego
padł na grupkę podróżnych. Wyglądało na to, że
przyjechali przed paroma minutami i nie bardzo wiedzieli, co mają dalej
robić. Policjantowi wydało się to dziwne, gdyż do
miasteczka, w którym nie zatrzymywały się pociągi pospieszne,
przyjeżdżali jedynie ludzie, którzy mieli tu krewnych lub znajomych,
a ci zawsze oczekiwali gości na peronie. Spojrzał jeszcze raz w
stronę podróżnych, którzy nagle, jakby na jego widok, ruszyli do
wyjścia.
Folke: Hej! Zaczekajcie!
Ludzie szli przed siebie, udając, że nie słyszeli jego okrzyku.
Folke: Zaczekajcie, mówię!
Dokąd zmierzacie? Mężczyzna: My tu, do znajomych. Kobieta: Do Bergów.
Bergowie rzeczywiście mieszkali nieopodal dworca, ale w każdym
niemieckim miasteczku co najmniej jeden człowiek o nazywał się
Berg.
Folke wyciągnął latarkę i skierował światło
na twarz mężczyzny. Tamten zmrużył gwałtownie oczy i
usiłował zasłonić twarz dłonią. Folke
zrozumiał ten gest. Mężczyzna nie chciał osłonić
oczu przed światłem. Chciał ukryć swoje rysy.
Folke: A odkąd to Bergowie
mają znajomych Żydów. Kobieta: Nie jesteśmy
Żydami! Folke: Pójdziemy na posterunek, to
wszystko się wyjaśni. Idźcie przede mną. Mężczyna: Proszę pana, dlaczego
tak od razu na posterunek? Pada deszcz, posterunek na pewno daleko, a my sobie
spokojnie dojdziemy do Bergów. Folke: Naprzód! Mężczyna: Panie policjancie,
proszę pana, ma pan rację. Ale jeżeli pan nas puści, to ja
dam panu dużo złota. Będzie pan bogatym człowiekiem Folke: Naprzód! Mężczyzna: W tej walizce jest dużo
złota i dolarów. To wszystko, co mam. Niech pan weźmie.
Policjant wydobył pałkę i uderzył go z całą
siłą. Kobieta i dziecko zaczęły rozpaczliwie krzyczeć.
Folke: Milczeć! Powystrzelam
was jak psy, jeśli tylko któreś jeszcze piśnie słowem.
Na posterunku policjant i komendant otworzyli walizkę. Nie było w
niej złota, ale pod ubraniami leżały pliki dolarów.
Folke: Skąd to masz? Mężczyzna: To wszystko moje
Folke: Wy, Żydzi, nie macie
dolarów, tylko brylanty i złoto. Jeżeli masz dolary, to znaczy,
że komuś dałeś kosztowności, a on dał ci
pieniądze. I albo powiesz nam, kto to był, albo zatłukę cię
jak psa. Kobieta: On chory! Zabijecie go! Ja
powiem, tylko już go nie bijcie
Jesteśmy z Pragi i dolary dał
nam Karel Drda. On mieszka
Mężczyzna: Nie mów!
Sprawę przejęło w swoje ręce Gestapo i dość
szybko ustalono, że rodzina schwytana w czeskim miasteczku Cehba
miała zostać przemycona do Szwajcarii w ramach akcja ratowania
Żydów, którą kierował dr Wilhelm Schmidhuber - człowiek z
Abwehry. Aresztowano go natychmiast w Pradze i przewieziono do Berlina.
Zdawał sobie sprawę, że jedynym ratunkiem dla niego może
być pomoc kogoś postawionego bardzo wysoko w faszystowskiej hierarchii.
A takim człowiekiem, którego znał był Wilhelm Canaris.
Schmidhuber z więzienia wysłał do niego wiadomość,
że jeżeli nie doprowadzi do uwolnienia, wówczas wyjawi prawdę.
Pomoc nie nadchodziła tak szybko, jak spodziewał się
więzień i uznał, że Abwehra zdradziła go.
Zaczął mówić.
Jego zeznania nie dotyczyły bezpośrednio Canarisa, ale
obciążały najbliższych współpracowników szefa Abwehry
- szefa jego sztabu generała Hansa Ostera i Hansa von Dohnanyi'ego blisko
związanego ze wszystkimi działaniami antyhitlerowskiej organizacji
spiskowej 'Schwarze Kapelle'.
Oster został umieszczony w areszcie domowym. Dohnanyi w więzieniu
Wehrmachtu w Berlinie. Gestapo spodziewało się, że od niego
uzyska dowody zdrady Canarisa. Nie udało się to, gdyż Dohnanyi
zachorował na zapalenie żył. Został przeniesiony do
szpitala. Zrozumiał, że jego jedyną nadzieją jest
opóźnianie procesu i dalsza choroba. W grypsie przesłanym do
żony prosił o dostarczenie bakterii dyzenterii. Pani Dohnanyi
udało się zdobyć zarazki, ale były zbyt słabe, aby
zakazić organizm. Więzień wysłał następny list
prosząc o bakterie dyfterytu. Tym razem trutka podziałała.
Ciężka choroba uniemożliwiała składanie zeznań w
sądzie i trzymała z dala oprawców z Gestapo. Jednakże cała
ta gra zdenerwowała ich do tego stopnia, że wywieźli
majaczącego w gorączce więźnia i zastrzelili go gdzieś
w lesie pod miastem.
Wrogowie Canarisa wciąż nie mieli żelaznych dowodów jego
działań przeciwko Hitlerowi, zaś zdrada popełniona przez
ludzi z Abwehry kompromitowała go, ale nie była wystarczającym
dowodem, aby postawić go przed sądem.
Pierwszy dowód zdrady
Canarisa pojawił się po w lipcu 1943 roku gdy wojska
anglo-amerykańskie szykowały się do desantu na Półwysep
Apeniński. 29 lipca szef Abwehry pojechał do Włoch rzekomo, aby
osobiście zapoznać się z sytuacją, a przede wszystkim
poznać nastawienie rządu włoskiego wobec aliantów. Hitler
obawiał się bowiem, że po aresztowaniu Mussoliniego nowy
rząd Pietro Badoglio podda się wojskom anglo-amerykańskim.
Canaris natychmiast po przyjeździe spotkał się z przyjacielem,
szefem włoskiego wywiadu SIM Cesare Ame. Rozmowa odbyła się w
dziwnych okolicznościach, albowiem obydwaj omawiali sytuację we
Włoszech w samochodzie Ame, w którym był także kierowca, zaufany
pracownik. To był błąd, który miał doprowadzić do
strasznych następstw.
Generał Ame zapytał:
Ame: 27 lipca rozeszły
się pogłoski, że Niemcy lada moment mogą wkroczyć do
Rzymu. Canaris: Może tak się
stać, gdy führer nabierze przekonania, że Badoglio zamierza
porozumieć się z aliantami. Ame: Wszystko zależy od
tego, jak późno Hitler dowie się o tym i jak daleko w tym czasie
zdążą zajść alianci. Canaris: Czy wasze rozmowy z
aliantami są zaawansowane? Ame: Tak, kapitulacja sił
włoskich jest sprawą dni. Canaris: Co możemy zrobić? Ame: Opóźnić dotarcie
tej informacji do Hitlera. Proszę pana o to. Te dni mogą
zadecydować o życiu tysięcy Włochów i biegu całej
wojny. Canaris: Tak, zdaję sobie z tego
sprawę.
Canaris wypełnił prośbę Włocha. Po powrocie do Berlina
przekazał Hitlerowi raport, w którym tak oceniał sytuację we
Włoszech: Canaris: 'Wola Włochów
stawienia oporu aliantom jest niezłomna w narodzie i siłach
zbrojnych. Rząd jest zdecydowany zastosować bezwzględne
środki w celu kontynuowania wojny'.
To oczywiście było kłamstwo. Pięć dni po rozmowie
Canarisa i Ame rząd Badoglio podpisał akt kapitulacji, który
ogłoszono 8 września 1943 roku.
Tymczasem niemiecka Służba Bezpieczeństwa dowiedziała
się o rozmowie Canarisa z szefem włoskiego wywiadu, gdyż
kierowca, któremu Canaris wierzył, okazał się jej agentem.
Czy to przesądziło o upadku szefa Abwehry? Na pewno miało
duży wpływ, ale złożyło się na to wiele innych
przyczyn: zdekonspirowanie przez Służbę Bezpieczeństwa SS
funkcjonariuszy Abwehry pracujących dla aliantów, a także intrygi
szefa SS Himmlera oraz ministra spraw zagranicznych Joachima von Ribbentropa.
Każdy z nich chciał pozbyć się Canarisa i przejąć
kierowanie wywiadem zagranicznym.
Wobec braku oczywistych dowodów działalności spiskowej Wilhelm
Canaris został pozbawiony funkcji szefa Abwehry w sposób rycerski.
Powiadomili go o tym feldmarszałek Wilhelm Keitel i generał Alfred
Jodl, informując jednocześnie o przyznaniu Deutsches Kreuz ein Gelt i
mało znaczącego stanowiska.
Tuż potem Himmler przystąpił do reorganizacji wywiadu
oddając go w ręce Waltera Schellenberga. Utworzył nową
sekcję Militaerisches Amt, która miała kontrolować zbieranie i
przepływ wojskowych informacji wywiadowczych. Jej szefem został
pułkownik Georg Hansen.
Jego zwierzchnicy nie podejrzewali, że ten człowiek był wiernym
uczniem Canarisa. Od wielu lat działał w Schwarze Kapelle.
Natychmiast po zajęciu nowego stanowiska zaczął
nawiązywać kontakty z aliantami.
Hansen, gdy został aresztowany po nieudanym zamachu na Hitlera w lipcu
1944 roku zeznał, że Canaris był najzagorzalszym wrogiem
führera. Ujawnił również, że były szef Abwehry pisał
pamiętniki, w których wiele miejsca poświęcił Hitlerowi.
Canaris nie brał
bezpośredniego udziału w zorganizowaniu zamachu, przygotowanego przez
innych członków Schwarze Kapelle i przeprowadzonego 20 lipca 1944 roku
przez płk Clausa von Stauffenberga, będącego również członkiem
tej tajnej organizacji spiskowej.
Trzy dni po zamachu Himmler wysłał Waltera Schellenberga z poleceniem
aresztowania Canarisa, który przebywał w swoim domu w Schlachtensee -
malowniczej osadzie położonej nad brzegiem jeziora.
Po południu Schellenberg, któremu towarzyszył SS-Hauptsturmführer von
Voelkersam zastukali do willi admirała. Canaris otworzył im drzwi i
na widok esesmana powiedział:
Canaris: Spodziewałem się,
że będzie to pan. Proszę mi najpierw powiedzieć, czy
znaleziono cokolwiek na piśmie, co mógł pozostawić ten
głupiec pułkownik Hansen? Schellenberg: Tak, notatnik. Obok innych
rzeczy była tam lista tych, którzy mieli zostać rozstrzelani przez
spiskowców, po zamachu na Hitlera. Ale nie było nic o panu ani o pana
udziale. Canaris: Ci durnie ze sztabu
generalnego nie mogą żyć bez pisania. Wejdźcie, panowie.
Schellenberg oficjalnie przedstawił Canarisowi rozkaz wydany przez
SS-Obergruppenführera Müllera - szefa specjalnej komisji powołanej przez
Himmlera do zbadania okoliczności zamachu na Hitlera.
Canaris: To źle, że musimy
sobie powiedzieć 'do widzenia' w taki sposób. Ale przejdziemy
przez to. Musi mi pan przyrzec, że w stworzy mi pan
możliwość osobistej rozmowy z Himmlerem. Wszyscy inni,
Kaltenbrunner i Müller, są niczym więcej jak tylko brudnymi
rzeźnikami, którzy chcą mojej krwi. Schellenberg: Zgadzam się.
Jeżeli pan admirał sobie życzy innego rozwiązania,
proszę mnie traktować jako osobę do pana rozkazów. Poczekam
tutaj przez godzinę, a pan może czynić co pan zechce. W raporcie
podam, że udał się pan do sypialni, aby się przebrać. Canaris: Nie, drogi Schellenberg.
Ucieczka nie wchodzi w rachubę, a ja nie mam zamiaru zabić się.
Jestem przekonany o słuszności mojej sprawy i mam nadzieję,
że wypełni pan przyrzeczenie, które mi dał.
Poszedł na górę, aby spakować rzeczy. Powrócił po pół
godzinie.
Canaris: Te diabły i pana
musieli w to wplątać. Niech pan uważa. Wiem, że i pana
mają na oku. W rozmowie z Himmlerem poruszę i ten temat.
Chodźmy.
Umieszczono go w areszcie w szkole Sicherheitspolizei w Fürstenbergu, gdzie
uwięziono około dwudziestu wyższych oficerów podejrzewanych o
udział w spisku przeciw Hilerowi.
Canaris w towarzystwie Schellenberga zjadł kolację i około
jedenastej wieczorem, gdy żegnali się Canaris powiedział:
Canaris: Proszę
pamiętać, przyrzekł mi pan zaaranżować spotkanie z
Himmlerem. Jest pan moją jedyną nadzieją. Do widzenia, mój
młody przyjacielu.
Schellenberg podobno wypełnił swoje przyrzeczenie i przekazał
Himmlerowi prośbę o spotkanie. Czy doszło do tego?
Prawdopodobnie tak, skoro szef SS zdecydował się trzymać
Canarisa przy życiu do końca, choć wyszły na jaw nowe fakty
spiskowej działalności.
Stało się to w czasie przesłuchania w siedzibie Gestapo na
Prinzalbrechtstrasse w Berlinie. Canaris popełnił wówczas
błąd, który kosztował go życie. Przyznał, że
pisał pamiętniki. Był przekonany, że człowiek, u
którego zdeponował te dokumenty, zniszczył je. Pomylił się.
Major Werner Schrader popełnił samobójstwo i pozostawił wszystkie
dokumenty, jakie przekazał mu Canaris. Gestapowiec prowadzący śledztwo
wysłał natychmiast swoich ludzi do Zossen, gdzie w sejfie Schradera
znaleziono całe archiwum Schwarze Kapelle i pamiętniki.
Był to wystarczający dowód, aby Canarisa skazać na karę
śmierci. Himmler nie zrobił jednak tego. Nie wydał wyroku
śmierci. Dlaczego? Czyżby ciągle obawiał się dowodów,
jakie przeciw niemu zgromadził admirał? A może Canaris
ostrzegł go, że zdeponował dokumenty w 'pewnych
rękach' i zostaną ujawnione w przypadku jego śmierci.
Jeżeli tak było, to Himmler zdawał sobie sprawę, że dopóki
Canaris będzie żył, nie ujawni dokumentów, za które mógł
wykupić życie. Dlatego trzymał Canarisa przy życiu do
ostatniej chwili.
Więziono go w różnych obozach koncentracyjnych, aż na końcu
trafił do Flossenbürga, gdzie umieszczono go w więzieniu będącym
jednym z oddziałów obozu.
Była wiosna 1945 roku. Amerykańskie wojska stały już w
odległości 150 km. I wtedy, 8 kwietnia, Canaris został wezwany
przed sąd. Nie przyznawał się do winy. Żądał
zwolnienia i posłania do walki z wojskami radzieckimi, jako zwykłego
żołnierza. Sąd odrzucił tę prośbę.
Uznał go winnym zdrady führera i Niemiec i skazał na
śmierć. Po wyroku esesmani wywlekli go z sali i ciężko
pobili. Potem półprzytomnego wrzucili do celi.
Canaris ze złamanym nosem zwlókł się z pryczy i zaczął
trzonkiem łyżki stukać w rurę biegnącą przez jego
celę:
Canaris: Umieram za mój
kraj i mam pełną świadomość, że
jako oficer zrozumiesz, iż wykonywałem tylko
obowiązki wobec mojego kraju Ja usiłowałem
przeciwstawiać się Hitlerowi Zrób co możesz
dla mojej żony córek Umrę dziś rano
Żegnaj.
Była to ostatnia wiadomość, jaką do więźnia z
sąsiedniej celi - podpułkownika H.M. Lundinga, byłego szefa
duńskiego wywiadu - przekazał admirał Wilhelm Canaris.
Wkrótce Lunding, słysząc hałasy na korytarzu,
przytknął oko do judasza. Zobaczył, jak esesmani wywlekają
nagiego Canarisa i ciągną wzdłuż korytarza.
Zabrali go do pomieszczenia, gdzie wykonywano wyroki śmierci. Tam
powiesili go na żelaznej obroży zwisającej na łańcuchu
z sufitu. Według innej wersji, wieszali go na jedwabnej lince.
Po kilku minutach opuścili go na podłogę. Canaris żył.
Przystąpili ponownie do egzekucji.
Jeden z najpotężniejszych ludzi III Rzeszy umierał przez 30
minut w wiezieniu w Flossenbürgu.
Politica de confidentialitate | Termeni si conditii de utilizare |
Vizualizari: 612
Importanta:
Termeni si conditii de utilizare | Contact
© SCRIGROUP 2024 . All rights reserved